Remonty: Leszek1984 i jego N 126e

  • Etap 1
  • Etap 2
  • Etap 3
  • Etap 4
  • Etap 5
  • Etap 6

N 126e kupiłem w październiku 2008 i od razu zacząłem remont. Po oswojeniu się z przyczepką i oblaniu nowego członka rodziny przystąpiłem do demontażu. W przyczepie śmierdziało stęchlizną, tapicerka odpadała (jej kolory do dziś mnie dziwią, że kiedyś uznawane były za modne). Z zewnątrz też dobrze nie było. Połamana szyba, a laminat nie myty od dawna. Do tego włamywano się do niej i zamek był do wymiany. Niby to tylko zamek, ale w samochodowych sklepach nikt nie wiedział, jaki to rodzaj. Na początku padło, że to wkładka do malucha, ale szybko okazało się, że to ma być wkładka do wlewu paliwa w polonezie. Po wyciągnięciu gąbek zabrałem się za ich "kąpanie". Moczyły się po jednej dobie po dwie w wannie. Wiele brudu z nich wyszło. Wyciskałem ile sił, ale żeby one wyschły to potrzebowałym miesiąca. Z każdym meblem wyciąganym bałem się coraz bardziej, czy podołam całemu zadaniu, bo nie mam warsztatu a doświadczenie w takich sprawach bardzo znikome. Meble poprzykręcane na płaskie zardzewiałe wkręty to jeden wielki koszmar. Powoli acz systematycznie przy pomocy szlifierki kątowej i pełnej determinacji je wyciągnąłem. Moim błędem było to, że niektóre rzeczy połamałem wyciągając je (myślałem, że zrobię nowe a w rezultacie odnowiłem stare). Po zerwaniu wykładziny (przy pomocy kolegi – tak się mocno trzymała) stwierdziłem, że jeden róg podłogi jest kompletnie zgnity i mokry. To, że podłogę wymienię stało się faktem. Żadna ze śrub mocujących podłogę do ramy nawet nie drgnęła, wiec poucinałem je szlifierką. Później przychodzi czas na ściany. Żeby zerwać ze ścian to "coś" nie było problemu. Więcej zdecydowanie roboty było ze zdarciem klejącej się gąbki. Do tego użyłem wiertarki, takiej specjalnej nakładki (w castoramie około 15zł) oraz zestawu 10-u okrągłych kawałków papieru ściernego (koszt – 12zł). Zużyłem 9 kawałków i zdało to egzamin. Jednakże ściany nadal się kleiły, więc użyłem rozpuszczalnika (nazwy nie pamiętam). Wystarczył litr, choć jakby było jeszcze pół to też bym zużył. Tak przygotowaną budkę mozolnie zaczynałem odnawiać.

demontaz_1 demontaz_2 demontaz_3 demontaz_4 demontaz_5 demontaz_6 demontaz_7 demontaz_8 demontaz_9 demontaz_10 demontaz_11 demontaz_12 demontaz_13 demontaz_14

button2



Etap drugi to nowa podłoga i ocieplenie, bez którego nie było mowy. Ale od początku. Po wyciągnięciu wszystkiego z przyczepy musiałem ją odkurzyć. Nie wyciągnąłem wszystkich kantówek, gdyż graniczyło to z cudem. Zardzewiałe śruby nie nadawały się do niczego. Kantówki nie były w tak złym stanie, więc je zostawiłem (jedną dużą i dwie mniejsze). Dzięki radom kolegów z forum pomalowałem podłogę chlorokauczukiem, zużyłem około półtora litra. Nawierciłem po dwa otwory przy obu nadkolach i po jednym w każdym rogu przyczepy (w sumie 8 otworów). Nad grubością podłogi zastanawiałem się jakiś czas (między osb 8mm a osb 12mm) i wybór padł na 12mm. Niby trochę cięższa, ale warto było dla większego komfortu psychicznego, że nic się nie złamie. Przykręciłem ją do ramy ośmioma śrubami z nakrętkami. Tu nie obyło się bez pomocy drugiej osoby. Jedna wierciła a druga stała w środku uważając na stopy, żeby dociążyć podłogę. Zazwyczaj dawałem po dwie nakrętki dla większego bezpieczeństwa. W trzech miejscach musiałem wywiercić nowe otwory w ramie, gdyż jak wspomniałem nie wszystkie stare śruby udało mi się usunąć. Tutaj od razu warto zaopatrzyć się w lepsze wiertło do metalu. To najtańsze, które miałem od razu się stępiło. Kupiłem takie za 20 zł i zdało egzamin. W siedmiu miejscach łebki śrub wystawały nad podłogę (większość to miejsca w kufrach, więc niewidoczne i to mi nie przeszkadzało) jednak jedną musiałem zrównać z wysokością płyty, gdyż w tym miejscu w późniejszym etapie chciałem położyć podłogę taką 3mm, żeby dało się ją przemyć. Priorytetem dla mnie było ocieplenie budki, bo chcę być niezależnym i nie zawsze spać na kempingach. Dużo czytania i dużo przemyśleń zanim podjąłem decyzję. Myślałem o styropianie na ścianach, takim 2cm, ale przerażało mnie, że bardzo łatwo zrobić w nim odgniecenia i że będzie skrzypiał. Zaryzykowałem i zdecydowałem się na ekran zagrzejnikowy. Teraz już wiem, że to był dobry wybór. Przy temperaturze 0 stopni na zewnątrz i przy używaniu taniutkiego termowentylatora temperatura wewnątrz po około kwadransie wynosiła 18 stopni i można było już pracować w samym podkoszulku. Ale po kolei: do ocieplenia zużyłem 6 pakietów takich ekranów (znajduje się w takim pakiecie 8 kwadratów 50cm x 50cm) – koszt około 12 zł za pakiet. Kleiłem punktowo klejem montażowym, takim najtańszym z marketu budowlanego. Zużyłem cztery tubki. Teraz wiem, że warto byłoby zużyć może jeszcze ze dwie, dla pewniejszego przyklejania, ale nie narzekam. Tak okleiłem wszystkie ściany i dach. Na szczęście nie jest to bardzo precyzyjna robota jak oklejanie wykładziną bo nic nie widać w późniejszym etapie.

ocieplenie_1 ocieplenie_2 ocieplenie_3 ocieplenie_4 ocieplenie_5
podloga_1 podloga_2 podloga_3 podloga_4 podloga_5 podloga_6 podloga_7

button2 button3



Kolejną rzeczą było oklejenie wykładziną. Zdecydowałem się jak większość na najtańszą, niebieską wykładzinę dywanową gdyż jest tania i dobrze się formuje. Były też inne kolory, chwilę się zastanawiałem nad czerwoną, ale wybór jednak padł na niebieską. Kupiłem 24m kwadratowe po 5,99zł za metr. Jeśli się wycina w sposób oszczędny to spokojnie to wystarczy. Ja okleiłem z pozostałego materiału jeszcze kufry, 2/3 podłogi i jeszcze mi zostało. Do klejenia użyłem butaprenu (przy okazji nauczyłem się, ze butapren wypala styropian – na szczęście kleiłem do aluminium na macie zagrzejnikowej). Zużyłem dość dużo w porównaniu do innych, bo na same ściany i sufit to 5 litrów. Ponoć trzeba czekać około 10 minut po nałożeniu aż klej lekko przyschnie i smarować oba elementy (tak było napisane na puszce). Ja smarowałem tylko ściany, materiału nie, bo bałem się żeby nie przesiąkła wykładzina, która jest dość cienka. Trzeba wyjątkowo uważać na palce, które łatwo się brudzą a później można łatwo zabrudzić tkaninę. Wadą tego kleju jest, że śmierdzi. Po kilku godzinach klejenia zbiera na wymioty a przyczepa zamknięta na zimę długo utrzymywała zapach kleju. Dopiero teraz gdy ją przewietrzyłem szybko straciła niemiły zapach. Klejenie zacząłem od kawałka za szafą, bo jest najłatwiejszy a poza tym chciałem zobaczyć jak się klei. Po przyklejeniu niełatwo jest ruszać wykładziną w celu dopasowania. Dobrze jest, kiedy jest druga osoba. Ja kleiłem sam i wyszło nieźle, ale łatwo nie było i co się nakląłem to moje. Jedyny aczkolwiek najtrudniejszy element to sufit. Tu już poprosiłem o pomoc. Niestety wyszły dwie fałdki, które musiałem naciąć i troszkę to szpeci, ale i tak jest ok, bo z jednego kawałka. Jeśli chodzi o ścianę boczną, gdzie są drzwi to wyciąłem najpierw otwór okienny a potem kleiłem, delikatnie docinając po kilka milimetrów i wkładając materiał pod uszczelkę okienną. Jest z tym dużo roboty i zdecydowanie polecam drugi sposób, który zastosowałem przy drugim oknie, czyli wyciąć cały kawałek na ścianę a później powoli wycinać otwór okienny. Narożniki w przyczepie pozostawiłem na razie niedbale docięte, bo moje zdolności nie wystarczyły. Później już prostokątnymi pasami to wszystko wyrównałem i wygląda estetycznie.

wykladzina_1 wykladzina_2 wykladzina_3 wykladzina_4 wykladzina_5 wykladzina_6wykladzina_8 wykladzina_12 wykladzina_9 wykladzina_10 wykladzina_11wykladzina_7

button2 button3



Przyszła zima. W tym okresie trudno coś robić w przyczepie a ja w sen zimowy zapadać nie chciałem. Tak więc zabrałem się za to, co mogłem robić w domu. Kupiłem akumulator 70ah za 270zł, ponieważ chce w przyszłości (jak już wcześniej wspomniałem) nocować nie tylko na kempingach. Do niego już niedługo podłączę oświetlenie LEDowe. Kupiłem 3 pakiety takich oświetleń, każdy po 45zł. Jedno będzie centralnie nad kuchenką, żebym wiedział, co gotuję, drugie centralnie nad stołem, żebym wiedział, co jem i trzecie na wprost szafy, żebym wiedział, w co się wieczorem ubieram, jak idziemy z dziewczyną się bawić. Taki pakiet LEDów zużywa 1,2w x 3 punkty oświetleniowe, więc praktycznie nic i na tym akumulatorze długo będzie działać. Światło daje białe, zimne ale na tyle silne, że spokojnie można w przyczepie się poruszać. Z tego pomysłu jestem zadowolony, natomiast fatalnie wymyśliłem z włącznikami. Spodobały mi się takie przeźroczyste, że niby modne. Są one jednak wewnątrz malutkie i trudno podpiąć kable i do tego w żadnym wypadku nie są do przytwierdzania na stałe, one powinny wisieć na kablu. Masę czasu nakombinowałem się i w końcu jeden przytwierdziłem. Wygląda nieźle, kabli nie widać, ale dwa następne będą już luzem na bocznej półce. Druga sprawa to zrobienie nowego stołu, stary w dobrym stanie, ale zdecydowanie za gruby. Opierając się na kufrach w pozycji "do spania" zdecydowanie wystawał ponad poziom kufrów i w nocy plecy miałbym wyżej niż głowę, czy nogi. Na taki brak komfortu nie mogłem pozwolić. Uzbroiłem płytę OSB 8mm kantówkami a w późniejszym etapie przytwierdziłem kawałek prostokątnego drewna z otworem na nóżkę. Stół jest stabilny. Trzecią rzeczą, którą się zająłem to oklejanie mebli. Taka okleina samoprzylepna kosztuje około 20-25zł za metr. Ile metrów kupiłem? Nie pamiętam, myślę, że 4-5. Okleina łatwo się klei, ale niestety nie jest odporna na zarysowanie, łatwo ją porysować ostrym przedmiotem. W szafie wymieniłem drzwi, bo były dziurawe. Wykorzystałem do tego resztki podłogi. Trochę grube drzwi, ale może być. Zrezygnowałem, z zamykanych na zatrzask drzwiczek (drzwiczek szafy, półkach górnych i szafce pod kuchenką) na rzecz magnesów i zwykłych uchwytów, bądź takich troszkę dziwniejszych (jak widelec, łyżka czy uchwyt w postaci młynka do kawy), które efektowniej odrobinę wyglądają. Docelowo w szafie będzie jeszcze lustro. Ostatnią rzeczą, którą robiłem to zakup materiału na nowe obicia. Stare jak każdy wie były obrzydliwe, choć w niezłym stanie. Kupiłem 12 metrów bieżących materiału obiciowego - szerokość metra bieżącego to 1,5metra. Starczyło na wszystkie gąbki oraz na zasłony do każdego z okna. Warto podzwonić po sklepach. Najpierw byłem w hurtowni, myślałem, że najtaniej. Okazało się, że srogo bym przepłacił, bo 29zł/metr bieżący. Później zadzwoniłem do kilku sklepów i mieli nawet za 9zl/m, ale mnie się ani kolor nie podobał ani faktura. Wybrałem wytrzymały, zielony za 17zł/m. Jestem bardzo zadowolony. Warto obiciom poświęcić trochę czasu. Szycie zleciłem krawcowej. Za obszycie wszystkich siedmiu gąbek i wszyciu zamków (pranie od czasu do czasu to podstawa) zapłaciłem 170zł. Zacząłem od tego momentu oczekiwać wiosny.

wnetrze_1 wnetrze_2wnetrze_3wnetrze_4 wnetrze_5 wnetrze_6 wnetrze_7 wnetrze_8 wnetrze_9

button2 button3



Gdy zrobiło się cieplej i przy dogrzewaniu termowentylatorem zacząłem montować siedziska. Warto wcześniej kupić różne rodzaje wkrętów, najczęściej bo blisko sto sztuk użyłem 25mm. Nie ma co kupować grubszych wkrętów, gdy nie ma się wkrętarki, bo ciężko będzie je wkręcić. Najbardziej zniszczonym elementem przy demontażu było to krótsze łóżko przy kuchence. Ale za pomocą płaskowników i kątowników wszystko połączyłem i mam wrażenie, że jest stabilniejsze niż to oryginalne. Dwie części podłogi połączyłem pięcioma płaskownikami (2 są w kufrach schowane a 3 już poza nimi – są jednak niewidoczne, bo pod wykładziną). Podłoga stała się przez to stabilna i nie rusza się pod ciężarem stóp. Wnętrze powoli nabierało kształtów. Dużo problemów dostarczyło mi zamontowanie szafy, bo wcześniej wzmocniłem ją paroma kantówkami, przez co stała się sztywna i trudno było ją osadzić pomiędzy kantami laminatu, ale udało się. Dla stabilności rozkładanego stolika kuchenki zamontowałem do kufra (a następnie do ściany – nie ma tego na zdjęciu) taki wspornik z ramieniem. Stabilność poprawiła się zdecydowanie i to było dobre rozwiązanie. Tę trójkątną, oryginalną podporę zostawiłem, jedynie przemalowując ja na inny kolor. Gniazdko zmieniłem na zdecydowanie ładniejsze a od niego poprowadziłem przewód przez kuchenkę i pod metalową listwą wejściową do szafy, gdzie umieściłem drugie. Koncepcja była na początku inna, bo gdybym wiedział to kabel poszedłby pod podłogą a tak jest troszkę widoczny. Warto mieć w przyczepie taką ilość gniazdek (termowentylator, radio, laptop, ładowarka czy mały TV). Na podłogę dałem wykładzinę pozostałą z oklejania ścian, bo jednak "ciągnie" od podłogi a na wejściu przykleiłem taką 3mm, ścieralną w razie gdybym wchodził do przyczepki w trakcie deszczu. Przy montowaniu syfonu pojawił się duży problem, bo nie miałem tego siteczka z góry. Dokupić nie mogłem odpowiedniego, gdyż w przyczepie powinno mieć średnicę 3cm a w sklepach są 3,5cm do umywalek lub większe do zlewów. Pożyczyłem pilnik do metalu i powiększyłem otwór. Musiałem jeszcze dokupić zestaw naprawczy uszczelek gdyż zlew jest bardzo cienki i syfonu nie mogłem dokręcić, bo kończył się gwint.
Po dołożeniu uszczelek udało się. Następnie okleiłem 3 rogi okienne (jeden wciąż pozostaje nieoklejony, bo ma maskować kable oświetlenia, które jeszcze nie są zamontowane) pasami wykładziny i wygląda to już estetycznie. Kufry też okleiłem i udało się w ten sposób pozbyć tych brzydkich wzorów na meblach a wnętrze stało się bardziej przytulne. Nie wszystkie gąbki są jeszcze powleczone, bo ciągle trwają prace wykończeniowe i nie chce ich ubrudzić.

wnetrze_10 wnetrze_11 wnetrze_12 wnetrze_13 wnetrze_14 wnetrze_15 wnetrze_16 wnetrze_17 wnetrze_18 wnetrze_19wnetrze_20 wnetrze_21 wnetrze_22wnetrze_23

button2 button3



Na malowanie skorupy przeznaczyłem dwa dni. Kupiłem 2 litry emalii poliuretanowej błyszczącej z utwardzaczem w zestawie (koszt 65zł za litr). Do tego miałem już dwa wałki z gąbki, ale w sklepie polecono mi wałek z gąbki z delikatnym meszkiem. Do tego litr rozpuszczalnika do poliuretanu. (Niestety, ale po 5 dniach mam jeszcze minimalne ślady farby na dłoniach. Rozpuszczalnik działa jedynie, kiedy jeszcze farba nie zaschnie). Przyczepa na początku została wymyta wodą z mydłem. Później całą przyczepę przetarłem na mokro papierem ściernym 800, żeby farba lepiej trzymała - zużyłem 4 arkusze. Niestety nie odtłuściłem benzyną lakową, bo po prostu zapomniałem jej ze sklepu wziąć. Kiedy zaczyna się nowym wałkiem malować po kilku pierwszych ruchach mogą powstać banieczki powietrza. Trzeba odczekać 3 minuty, a później jeszcze raz pomalować ten kawałek. Gdy wałek nasiąknie jest ok., ale do czasu. Pierwszego dnia zużyłem 4 wałki, a drugiego dnia 2 kolejne i wszystkie po kilkudziesięciu minutach zaczynały się rozpadać. Można było wręcz "rwać" wałek z rączki. Być może nie nadawały się do tego rodzaju emalii? Odcięcia robiłem pędzlem, nie oklejałem okien, bo to za dużo roboty. Emalia faktycznie jest bardzo twarda i ładnie lśni. Rączki manewrowe też pomalowałem, nie dawałem nowych gdyż od wewnątrz śruby oklejone są już wykładziną, ale i tak efekt jest niezły. Dałem w 4 miejsca kit gospodarczy. Nie jest to może profesjonalne rozwiązanie do zatykania ubytków, ale tanie i banalnie proste. Po przeszlifowaniu wizualnie ocenie to na "dobry". Tam gdzie były pajączki pociągnąłem wałkiem, bądź pomogłem trochę pędzlem a farba wnikała w te mikroszczeliny i po pajączkach ślad zniknął.

skorupa_1 skorupa_2 skorupa_3

button2 button3



button1