Przyczepy kempingowe - najlepsze z Holandii

Holendrzy od lat są pasjonatami karawaningu. Nic więc dziwnego, że właśnie z tego kraju trafia do Polski bardzo dużo używanych przyczep. Oczywiście z przyczepami jeżdżą nie tylko Holendrzy. Są od lat popularne także w Niemczech, Francji i innych krajach Europy. Jednak w Holandii popularność karawaningu ma charakter szczególny. Wiele rodzin kupuje nawet więcej niż jedną przyczepę. Ta większa przez cały sezon czeka na właścicieli na kempingu lub własnej działce w atrakcyjnym miejscu turystycznym. Drugiej używa się do weekendowych wypadów, na przykład po to, by odwiedzić przyjaciół w ich stałym obozowisku. Ma to ważne konsekwencje dla poszukujących atrakcyjnej, używanej przyczepy. W Holandii jest ich na rynku wtórnym nie tylko bardzo dużo, ale stosunkowo łatwo też znaleźć domek na kołach, który mimo zaawansowanego wieku jeździł naprawdę niewiele, co pozwala mieć nadzieję, że jego stan techniczny jest przyzwoity.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że zdecydowana większość przyczep ma konstrukcję drewnianą (wypełnia się ją ociepleniem i obija od wewnątrz sklejką lub innymi płytami drewnopodobnymi, z zewnątrz zaś - blachą aluminiową). Podczas jazdy, szczególnie po wyboistych drogach, konstrukcja ta bardzo intensywnie pracuje, co z czasem w nieunikniony sposób prowadzi do powstania nieszczelności na połączeniach blach nadwozia. A to już początek końca przyczepy.

Z Holandii, z Niemiec, ale nie z Polski Aby kupić przyczepę, nie trzeba oczywiście jechać do Holandii. Są firmy sprowadzające je na zamówienie, najczęściej właśnie z tego kraju, ale także z Niemiec i Francji. Przyczepy można spotkać także w niektórych komisach. Zazwyczaj także pochodzą z zagranicy, zresztą do tych na polskich numerach trzeba podchodzić z ostrożnością. Jeśli dużo jeździły po polskich, wyboistych drogach, ich stan jest na ogół marny. Poza tym nie jesteśmy społeczeństwem bogatym, mało kto więc decyduje się na sprzedaż wygodnej przyczepy w niezłym stanie - nowe są dla nas zbyt drogie (do 20 tys. euro). Rozrzut cen na rynku wtórnym jest bardzo duży. Przyczepy z lat 80. można kupić już za 4-8 tys. zł, te z lat 90. cenione są najczęściej w granicach od 9 do 20 tys. zł. Przyczepy z roczników 2000 do 2005 mogą kosztować od 20 do 60 tys. zł. To wszystko wartości bardzo orientacyjne. Przyczepa starzeje się inaczej niż samochód - trochę przypomina pod tym względem jacht motorowy czy żaglowy. Bardziej więc niż od wieku cena zależy od stanu i wyposażenia. Ten pierwszy związany zaś jest nie tylko z przebiegiem, lecz także z kulturą użytkowania (radzimy wystrzegać się egzemplarzy użytkowanych przez wypożyczalnie). Z kolei ocena wyposażenia bardzo zależy od gustu. Jednym na kempingu wystarczą proste, jasne meble, a urządzanie salonu będzie wydawać się śmieszne, inni będą upierać się przy drewnie szlachetnym czy stylu rustykalnym. W sumie na kupno przyczepy w przyzwoitym stanie trzeba przeznaczyć co najmniej 15 tys. zł, chyba że istotnie ograniczymy swoje oczekiwania co do jej wielkości lub wyposażenia.

Po pierwsze - rozsądnie określić potrzeby Zanim jednak zacznie się liczyć pieniądze, trzeba określić, do czego będziemy potrzebować przyczepy. Jeśli bowiem rodzina 2+2 planuje wojaże po Europie, to kupowanie 5-metrowego kolosa będzie zupełnie bez sensu. Lepiej zdecydować się na przyczepę mniejszą, zwrotniejszą i nowszą. Duży dom na kołach to dobre rozwiązanie dla tych, którzy chcą postawić go na cały sezon na kempingu lub wręcz na własnej działce. To drugie rozwiązanie ma zresztą wielu zwolenników. Można bowiem kupić przyczepę w nieidealnym stanie (jeśli nie musi jeździć, to drobne przecieki zdołamy uszczelnić we własnym zakresie), zyskując w ten sposób całosezonowy domek za pieniądze, które nie wystarczyłyby na marną altanę. Postawienie przyczepy na własnym gruncie nie wymaga zgody ze strony nadzoru budowlanego, nie ma też problemu zimowych kradzieży, bo zimę spędzi choćby za stodołą zaprzyjaźnionego mieszkańca pobliskiej wsi. Wybierając przyczepę, trzeba też pamiętać, jakim autem dysponujemy. Nie może być cięższa niż maksymalna masa przyczepy określona w dowodzie rejestracyjnym samochodu. 5-metrowy kemping waży na ogół ok. 1300 kg, co dla wielu aut klasy średniej jest wartością graniczną. Ponadto sprawne holowanie takiego ciężaru wymaga, by silnik samochodu miał minimum 130 KM mocy. Z wielkością nie warto więc przesadzać. Można też oszczędzić na wyposażeniu - dla zdolnego majsterkowicza drobne naprawy i modernizacje szafek, kuchni czy łazienki nie powinny stanowić problemu. Natomiast na pewno nie warto decydować się na zakup przeciekającej przyczepy o przegniłej już konstrukcji.

Obwąchać, pomacać, sprawdzić działanie Jak się tego ustrzec? Trzeba starannie obejrzeć wnętrze, szukając śladów podcieków wody. Okolice okien i narożniki należy po prostu obmacać (nie zapomnijmy o fragmentach dostępnych jedynie z wnętrza szafek itp.). Dość często "zgniłka" demaskuje nieprzyjemny zapach bądź woń... odświeżaczy powietrza, którymi starano się go zamaskować. O wygniłej konstrukcji świadczą także chwiejące się uchwyty do przestawiania przyczepy i elementy wyposażenia wnętrza. Z wyposażeniem nie powinno być większych problemów, choć na przykład brakujący, a nietypowy zbiornik na fekalia potrafi dużo kosztować. Lodówka powinna chłodzić ok. pół godziny po uruchomieniu. Inaczej nadaje się tylko do wymiany (nie napełnia się chłodziarek tego rodzaju).

Typowe elementy wyposażenia Nawet w najmniejszych i najsłabiej wyposażonych przyczepach (jak choćby stare modele zakładów w Niewiadowie) znajdziemy na pewno kuchenkę gazową (najczęściej z trzema palnikami) i niewielki zlewozmywak. Niemal w każdej przyczepie jest także chłodziarka absorbcyjna (spotyka się wersje z zamrażalnikiem). W polskich przyczepach z Niewiadowa ogrzewania nie montowano, natomiast jest ono w wyposażeniu standardowym większości przyczep pochodzących z zachodu Europy, nawet tych bardzo starych. Zasilanie, tak jak w wypadku kuchenki, zapewniają butle z gazem propan-butan. W najnowszych przyczepach klasy luksusowej można nawet spotkać system klimatyzacyjny (wymaga zasilania 220 V). Oprócz standardowej instalacji elektrycznej 12 V przyczepy mają najczęściej przyłącze do zasilania prądem zmiennym o napięciu 220 V (oraz odpowiednie transformatory i prostowniki). Niektóre wyposażono też w możliwość przyłączenia zewnętrznego dopływu wody (po odłączeniu własnego zbiornika).

Dwa rodzaje toalet kempingowych Możliwość skorzystania z toalety bez konieczności opuszczania przyczepy doceni każdy, kto ma za sobą doświadczenia związane z wyjazdami w maju, czerwcu czy wrześniu. Zresztą nawet podczas naszego krótkiego lata własna toaleta jest kolosalnym udogodnieniem, bowiem zwalnia z konieczności korzystania z publicznych ustępów (które na droższych kempingach są na ogół w znośnym stanie, ale na leśnych polach namiotowych - brudne i śmierdzące). Kabiny toaletowe w nowszych przyczepach są już standardem. Na ogół znajduje się w nich umywalka (czasem również prysznic) oraz toaleta chemiczna. W prostszej wersji jest to typowa przenośna toaleta kempingowa, którą ustawia się na odpowiedniej podstawie. Coraz częściej spotyka się jednak toalety wbudowane na stałe. Ich zaletą jest łatwiejsze i bardziej higieniczne opróżnianie zbiornika na fekalia.

Lepsza rozbita niż przegniła Przyczepa taka, jak na zdjęciu poniżej, na laiku może robić wrażenie nie do uratowania. W rzeczywistości rozbity bok można odtworzyć stosunkowo łatwo. Jeśli tylko nie jest naruszona geometria konstrukcji (przyczepa nie jest "przekoszona") naprawa powypadkowa będzie opłacalna. Trudniej uratować starą przyczepę o nieszczelnym nadwoziu. Konieczna może okazać się wymiana przegniłych elementów drewnianej konstrukcji, a to oznacza "prucie" całej przyczepy i duże koszty. Więcej o naprawach i eksploatacji przyczep napiszemy w najbliższym numerze "Auto Świata".

Adam Jamiołkowski

Tekst główny artykułu z wydania 19/06 ze strony 42 - Auto Świat

banner

button1