Kilka razy w Hiszpanii po 10 dni nad wodą łowiłem sumy w Caspe na rzece Rio Ebro.
Nigdy nie miałem lodówki, zawsze trzy lodówki turystyczne i tylko rano jadąc po zakupy, brałem darmowe worki lodu.
Wsadzałem woreczek do lodówki i po kłopocie. Zakupy robiłem każdego dnia w sklepie (odpowiednik polskiej Biedronki) Orangutan i nie widziałem, by było coś drożej niż u nas. Niektóre produkty były nawet tańsze. Latem w Polsce będąc na rybach używam zawsze lodówki turystycznej zasilanej solarem.
Odpoczynek to nie tylko leżenie na leżaku ale również odpoczynek dla żołądka.
Kiedy miałem grypę? Nie pamiętam! Kiedy miałem katar? Nie pamiętam! Kiedy mnie bolał żołądek? Nie pamiętam!
Wiem jedno, człowiek musi zjeść taki posiłek, żeby organizm nie odkładał kalorii. Posiłek musi być bogaty w białko, węglowodany i witaminy a tego w kupionym słoiku się nie doszukamy. Zero gazowanych napojów, zero alkoholu i grill raz w tygodniu max.
Zawsze wracałem z wypadów na ryby o kilka kilogramów lżejszy i zawsze wychodziło mi to na zdrowie. Za kilkanaście dni jadę na Dzierżno wielkie, taka woda z dojazdem off road, gdzie najbliższe zabudowania są oddalone od wody kilka kilometrów ale droga, jaką trzeba pokonać do najbliższego sklepu jest tragiczna i tylko rower wchodzi w grę. Jak popada, to zostajesz aż wszystko wyschnie i będzie można przejechać samochodem. Dlatego wiem, kiedy wyruszę na Dzierżno ale kiedy wrócę to nie wiem
Nauczyłem się przez te naście lat robić zakupy takie, że mogłem spokojnie posiedzieć trzy tygodnie bez robienia dodatkowych zakupów.
Podstawa to jajka, makaron, ryż, jabłka, ziemniaki,fasola, woda i domowy smalec, trochę cebuli i mogę jechać wszędzie.
Mięsa trochę ale to już mam sposób na mięso i nigdy mi się nie zepsuło. Jajka swojskie, woda ze źródełka zatankowana w dwa zbiorniki i sok malinowy własnej produkcji. Jak było blisko do sklepu, to zawsze zakupy na bieżąco robił jeden z łowiska i dowoził pod namiot, czy przyczepę wszystko świeże.
Jak była zła pogoda i solar nie ładował, to agregat prądotwórczy i po krzyku.
Tyle lat jeździłem bez lodówki, bez ogrzewania ale to lata spędzone nad wodą pokazały swoje i ze wszystkiego można kolejnym razem wyciągnąć wnioski. Jadąc gdzieś na pole kempingowe, to bym nic ze sobą nie brał z domu. Wszystko można dostać dzisiaj w sklepie na miejscu a tłuczenie się po drogach z odpaloną lodówką hmm nie widzę sensu.