Przyczepa oczywiście stała na kapciach, a że tuż obok stacji ją wyciągnęliśmy to zjechaliśmy na napompować. Po tych 20 latach koła się napompowały i trzymają powietrze (szok dla nas).
Zaciągnąłem ją do garażu i od razu zrzuciliśmy dermę z wierzchu. Lakier na zewnątrz złuszczony ale sklejki nic nie poniszczone. Dostaliśmy do niej klucze lecz po dwóch godzinach walki się poddaliśmy i bez wkrętarki nie było wyjścia jej otworzyć. Na kolejny dzień rozwierciłem zamek i otworzyłem sarkofag. Moim oczom ukazały się szmaty i rurki. Nie było wyjścia trzeba było poskładać i sprawdzić kompletność. Bo długiej walce i kombinowania co i jak ma iść udało się. Cała w 100% kompletna!!! Szok!!! Płachty nie poniszczone, oczywiście czuć wilgoć. Wczoraj rozebrałem starą uszkodzoną wtyczkę i na krótko sprawdzałem który kabelek od czego. Po tylu latach pierwszy raz popłynął prąd i oczywiście wszystkie żaróweczki sprawne. Dziś nawiedził mnie jeden fanklubowicz i oglądał

Co chcę zrobić:
- z zewnątrz poodkręcać co się da, nic na siłę, zetrzeć stary lakier gdzie się da, położyć bejcę i nowy lakier
- aluminiowe i chromowane elementy wyczyścić i delikatnie przepolerować
- zdjąć budę z ramy i całą ramę doczyścić i pomalować
- błotniki delikatnie wyklepać i dekle (oczywiście także odmalować), nie będą i nie mają być idealne, chcę zostawić jednak coś tej jej 53-letniej duszy
- środek zostaje tak jak jest, tylko pokrycia wszystkie porządnie wysuszyć
A teraz najważniejsze czyli zdjęcia
