
A no właśnie, wytłumaczcie mi proszę bo zrozumieć nie mogę...
Pies - mam od lat, to wiem - ma cztery łapy, jest duży, albo mały, potrafi szczekać, czasem ugryźć, sika na drzewa, na koło od samochodu, pije wodę (czasem nawet 2-3 miski dziennie) - no ogólnie choć to najlepszy przyjaciel człowieka, zawsze na czas wakacji mój pozostaje pod czułą opieką - dziadków.

Świnka morska - jest wielkości połowy łba psa, mój 5 letni syn ma ją od tygodnia, kupiona z premedytacją właśnie z myślą o wakacjach.
Po wakacjach mój brzdąc ma wywędrować do własnego pokoju, a żeby nie było mu smutno dostał własnego zwierzaczka - mają przyzwyczaić się do siebie na wyjeździe i pod naszym baczniejszym, bo "wolniejszym" okiem, syn ma uczyć się obowiązkowości.
"Locha" je ziarno, kolbę, lub zieleninę z trawnika, siedzi w klatce, która ma być trzymana w przedsionku lub przyczepie, wodę pije i owszem - 250ml na 3 dni, sika w wióry (w klatce), nie szczeka, dla osób postronnych nijak nieuciążliwa itd...

No i właśnie.................................
Opłata na niektórych polach za dziecko, 7zł dziennie,
- za psa - 5zł dziennie i za
- magiczne słowo, załatwiające wszystkie: świnki, chomiki, koty, psy, szynszyle, fretki, skunksy i co tylko kto chce uznać za "ZWIERZĘ DOMOWE" - 5zł,
ja się kur..a pytam, kiedy zaczną żądać wyników badań, że się tasiemca nie ma.
W końcu jak zwierzę domowe - to domowe!!!!
Czy to już naprawdę apogeum jest, czy to mój zryty beret nie dostrzega czegoś?!