Historia pewnego motocykla.
W stodole na wsi mam swoja starą WSK-ę , kupiłem ją jakieś 10 lat temu od małolata aby sobie poganiać po pobliskich lasach. Jako że jadziłem dość agresywnie (nawet sama kolorystyka motocykla do tego zachęca

) to WSK-a wytrzymała jakieś 3 sezony. Od tamtego czasu stała sobie bez powietrza w stodole i dogorywała, czasami wykręcałem jakąś śrubkę lub podkładkę - ot taki kawałek złomu. W pewnej chwili chciałem wywieźć ją na złom lub oddać dla sąsiadów itp, , ale pomyślałem że mój Staszek będzie miał w czym grzebać jak dorośnie.
Jak przyjeżdżamy na wieś to zawsze zbiegają się dzieciaki ze wsi i na podwórku mam istne przedszkole

- imprezka cały dzień

. Od przeszło 2 lat jedną z zabaw jest "kopanie" WSK-i i odbywanie na niej rajdów do okoła świata

. Wskakuje dwóch takich delikwentów na siedzenie i kierowca kopie kopniakiem z 100000000 razy gazując rolgazem i wydając jakieś burczenie jakby w tym złomku silnik miał nie 175 a 1000 pojemności - i tak z 1000 razy dziennie bo sporo tych kierowców

.
Ze swojego dzieciństwa też pamiętam WSK-ę dziadka

- 125 jak nowa, stała sobie w szopce i była spełnieniem moich marzeń.
Jako że średnio mam tam 4 chłopaków w różnym wieku (mój Staś jest najmłodszy) to i z biegiem lat ciekawią ich różne mechaniczne prace i przy naprawach kosiarki czy auta mam widownię i muszę się udzielać dydaktycznie tłumacząc różne zawiłości

.
Kiedyś podczas 1000000000000000 rajdu WSK-ą akurat naprawiałem kosiarkę w stodole coś mi tam nie wyszło i zwaliłem wszystko na panujący hałas od kopania WSK-i i "pracy" jej ogromnego silnika (obroty to miała jakieś 300000

) brrrrrr,..., brrrrr.
Mówię do kierowcy : Przestań tak kopać bo odpali i wjedziesz w ścianę

, popatrzył na mnie i powiedział : Przecież to złom i nigdy nie odpali

.
Tego już było za wiele, nie będzie tu mi jakiś smark obrażał klasyki

- Jak skończę kosiarkę to będziemy naprawiać WSK-ę
Jaki powstał zamęt - normalnie cała wioska dowiedziała się że Radek będzie odpalał WSK-ę

Fajnie że dzieciaki się tak zaangażowały bo do końca prac kosiarkowych cała grupa patrzyła mi na ręce i ponaglała.
Po względnym ogarnięciu całości i napompowaniu kół przyniosłem akumulator z Berlingo i w miarę stabilnie zamocowałem go z tyłu na kanapie. Problemem był brak paliwa - w sumie to mieliśmy tylko to co w baku czyli 0,5l czegoś co miało ok 7 lat i śmierdziało na całą okolicę.
Popchaliśmy tą padakę na górkę i zaczęła się cała operacja - 1,2 raz i nic, za 3 razem WSK pierdnęła

. Popatrzyłem na dzieciaki i wszystkie wyglądały tak

- no jeszcze miały pootwierane buzie

- ZADZIAŁAŁO !!!!!!
Już wtedy wiedziałem że załapało i mam nowych fanów mechaniki i motoryzacji - a oni mają swój przedmiot kultu : starego złoma WSK-ę

. Tego dnia popchaliśmy jeszcze tylko trochę bo i więcej nie dałem rady - na budowie wbiłem sobie gwoździa w nogę to i wtedy byłem baardzo kulawy

. Zabraliśmy grata do stodoły, wyczyściliśmy gaźnik itp. i obiecałem dzieciakom że jak następnym razem przyjedziemy to kupię świeżego paliwa. Po całej akcji było 1000 planów otwierania warsztatów motocyklowych itp. a i dzieciaki już nie kopią WSK-i (bo przecież może odpalić

)
Na wsi zjawiliśmy się dopiero po 3 tygodniach bo zatrzymały nas prace budowlane, ciśnienie było ogromne bu i dzieciaki w domu cały czas marudziły że chcą na wieś i nam też potrzebny był odpoczynek od tego całego stresu, Jak zajechaliśmy to oczywiście musiałem się całej reszcie tłumaczyć dlaczego dopiero teraz itp.
Zalaliśmy świeżego paliwa i bez problemu za 2-3 razem odpaliliśmy WSK-ę

Po drobnych regulacjach udało się tak zrobić że nie gasła i można było jako tako wozić tą całą bandę
Woziłem i woziłem aż ludzie z domów powychodzili

- zrobiłem ze 30 kółek,a w wydechu nie mam wkładu (wystrzelił kiedyś i leży sobie gdzieś w lesie

). Cudo to to nie jest ale mimo wszystko daje nam frajdę i rozwija te nasze dzieciaki
Moja brygada

Rajdy po wiosce z każdym mechanikiem

Fajnie że udało mi się zaszczepić ducha w dzieciakach no i pokazać że zwykły stary grat daje więcej frajdy niż wszelakiej maści najnowsze konsole czy telewizory

.
PS. Wczoraj moja Jawa po 7 latach bezawaryjnej jady odjechała z nowym właścicielem w siną dal. W domu płacz i lament

- muszę szukać następcę bo została zachwiana równowaga (Marta ma WSK-ę , a Stasiek nie - chociaż o dziwo to Marta płacze że nie zdążyła się pożegnać

)