Obawiam się, że T3 będzie za słaby do ciągnięcia cepki. Na płaskim nie będzie problemu - przyczepa jest niższa niż bus z wysokim dachem, więc nie ma problemu z oporem powietrza, jak ją ciągnąłem do domu to jej praktycznie nie czułem. Ale w górach już tak różowo nie będzie. Bus z silnikiem 1,6 D ma zawrotną moc 50 KM i jadąc np. przez Alpy trzeba się dobrze namachać biegami, żeby w ogóle gdzieś podjechał

Jeszcze gorzej jest na zjazdach - tak mały silnik praktycznie nie trzyma samochodu na zjeździe, od razu wchodzi na wysokie obroty - trzeba cały czas pomagać hamulcem, co wiadomo jak się kończy na dłuższą metę. Pożyjemy, zobaczymy, pewnie w dłuższe trasy będę ją ciągnął bardziej współczesnym holownikiem...

A tymczasem kuchenka...
Pierwsza rzecz to demontaż sklejki, która jest pod kuchenką - oczywiście zardzewiałe zszywki nie bardzo chciały wyjść z listewek, łatwiej przechodziły przez sklejkę - trzeba będzie mocować gwoździkami w nowych miejscach. Następnie odkręciłem z góry listwę aluminiową i wypolerowałem ją włókniną ścierną. Potem demontaż płyty i zlewu oraz polerka mosiężnych śrub, na których się trzymają. Pod śrubami były aluminiowe podkładki, niestety są mocno utlenione, praktycznie do niczego. Można je zastąpić miedzianymi podkładkami uszczelniającymy 8X12 mm, do kupienia w Agromie za parę groszy.
Oczywiście niecierpliwość zwyciężyła i po rozruszaniu zaworów trochę "na pałę" podłączyłem gaz, ale z palników nic nie leciało

No więc rozbiórka na części pierwsze - podstawa to odłączenie zespołu zaworów od płyty.

Nie ma potrzeby odkręcania zaworów od rurki dostarczającej gaz, ja z rozpędu jeden odkręciłem. Jest uszczelniany na baryłkę, gdyby połączenie po skręceniu nie trzymało szczelności można dobrać taką w zakładzie montującym LPG do samochodów.
Po wykręceniu dysz problem został zdiagnozowany - całe zawory wypełnione były brązowym pyłem. Skąd się wziął - nie wnikam, ale trzeba się go pozbyć. Czyli rozbieramy zawory. W tym celu wykręcamy śrubkę (1), wychodzi nam element, na którym zamocowana jest gałka, sprężynka oraz stożkowy element zaworu (2).


Obrotowy element zaworu trzeba obejrzeć - jeśli nie ma na nim wżerów, rys to jest jeszcze dla niego nadzieja

Wypolerowałem obrotowy element zaworu włókniną ścierną, wnętrze przedmuchałem kompresorem i wymyłem zmywaczem do hamulców. Trzeba zwrócić uwagę na otworek oznaczony czerwoną strzałką - musi być drożny, żeby palnik palił się małym ogniem. Generalnie tego typu otworków, dysz, etc. nie należy czyścić igłą czy drutem, bo teoretycznie można je rozkalibrować. Ja do wyczyszczenia użyłem zaostrzonej wykałaczki. Tak wyglądał element po polerowaniu i czyszczeniu:

Trudniejsze było wyczyszczenie wnętrza zaworu - najpierw patyczek do uszu, potem zmywacz do hamuców i kompresor, i tak kilka razy. Powierzchnię wewnątrz też należałoby wypolerować, można próbować odpowiednio przyciętym kawałkiem włókniny ściernej na jakimś patyczku. Oczywiście po polerowaniu znowu zmywacz i przedmuchiwanie.
Po złożeniu zaworów próba szczelności - podłączamy gaz, na zakręconych zaworach smarujemy całość pędzlem mydlinami - nigdzie nie mają prawa powstawać bąbelki. Smarujemy ośki zaworów, odkręcamy je - przy ośkach (pod gałkami) nie ma prawa być żadnego przedmuchu.

W międzyczasie wyszorowałem płytę i wypolerowałem pastą polerską. Niestety ma jaśniejsze odbarwienia - podejrzewam że tak było od początku, taka jakość emalii

Po złożeniu próba generalna - oba palniki działają, płomień ładnie daje się regulować. Kuchenka uratowana


W tak zwanym międzyczasie zająłem się szafką - gdzie się dało wzmocniłem, pokleiłem na nowo, a od środka wymalowałem na biało. Zmontowana szafka z kuchenką i zlewem czeka na montaż do przyczepy


