Dojazd na pierwszy rzut oka straszny. Teraz i tak nie jest źle bo zrobiony jest asfalt, jeszcze dwa lata wstecz była droga szutrowa. Podobno zaraz po deszczu nie było opcji żeby wyjechać. Przy wyjeździe w połowie podjazdu trzeba zrobić nawrót 180st.
Sam kemping wysokością standardu jakiegokolwiek nie grzeszy, można powiedzieć że standardu brak.
Na całym polu są dwa węzły sanitarne. Jeden w środku kempingu, drugi na końcu. My korzystaliśmy z tego pierwszego.
Prysznice męskie koedukacyjne, w prysznicach damskich w tym roku założone zostały zasłonki - dało to odrobinę intymności.
Kibelki- sprzątane dwa lub trzy razy dziennie. Względnie czyste. Woda ciepła bez ograniczeń.
Kemping bez drzew. Straszna patelnia. Bez zadaszenia, namiotu i płacht nie dało się wysiedzieć.


Przyłącza prądu. Podłączane na pająka. Prąd generalnie bardzo słaby. Na kuchence elektrycznej nie dało się wody zagotować.
Na terenie kempingu dwie knajpy. Można było tam zjeść coś dobrego.

Najbliższy sklep oddalony około 8 kilometrów.
Duży minus oprócz upałów to komary. Działały tylko spraye off'a i to nie do końc, nic więcej.
No i plaża oczywiście żwirkowa. Woda cieplejsza niż na otwartym morzu bo zatoka.


A teraz najważniejszy plus rekompensujący wszystkie niedogodności: bardzo mało ludzi, a my takie miejsca lubimy