Witam wszystkich serdecznie po długiej przerwie
Wszystkich to wszystkich, czyli także tych których moja obecność tutaj irytowała, jednocześnie dając możliwość czepiania się mnie. Buźka, nie porzuciłem tego zacnego Forum.
Także ten, do rzeczy...
Na wstępie muszę poinformować tych, którzy z popcornem czekali na przeprowadzenie przeze mnie remontu przyczepki że niestety nie został on przeprowadzony. Znaczy został przeprowadzony na tyle na ile wymagała tego bieżąca sytuacja...
Po kolei...
Moja Pamiątka Ślubna i nasza córka, zgodnie z wyznaczonym terminem podjęły decyzję i zabroniły mi w jakikolwiek sposób ingerować w przyczepę, argumentując to faktami że to oldschool, że ori, i takie tam bzdety. Ale że człowiek jest zmiennym okaże się później. Nie ukrywam że w sumie było mi to na rękę, ponieważ pozwoliło rzutem na taśmę przed urlopem przyjąć zlecenie związane z moim zawodem.
Przed planowanym wyjazdem, moja żona przeprowadziła drobne prace kosmetyczne z zewnątrz
-(polerka + wosk, dodam że moja żona pracowała kiedyś ze mną i zajmowała się szeroko pojętym detalingiem wraz z korektą wad powierzchni nowych wyrobów -więc nie ma najmniejszego problemu z elektronarzędziami i obróbką powierzchni. Ogólnie z kobietami zawsze bardzo dobrze się pracowało, nie miały szewskich poniedziałków, nie spóźniały się, przestrzegały wytycznych, były dokładne, cierpliwe, nie starały się przyśpieszyć produkcji. Jeśli firma na dużą skalę to albo z robotami albo z kobietami. Natomiast facet jak to facet, ciężko trafić rodzynka)-
a wewnątrz miała zostać wyprana tapicerka. Niestety po użyciu maszyny czyszczącej tapicerka ze ścian odpadła... a mnie opadły ręce. Życie. Tapicerka na suficie rychtowana w zeszłym roku 3ma się nie źle.
Pojechałem po remontówkę do LM, do zakładu po klej który używam na co dzień (sta-put) i po zdemontowaniu wierzchów koi (były poskładane na mosiężne drewno wkręty) i kuchenki wykleiłem nową tapicerkę.
Całość razem z zakupami i wycieczką do firmy zajęła mi ok 8h, z czego samej roboty może z 5h. Mimo że pozostałe meble i podłogę zabezpieczyłem przed wszystkolepnymi śmieciami z pianki to i tak ochotnicy mieli później sporo sprzątania. I to był remont wersja mini
Dziewczyny podjęły decyzję że przyczepa zostaje Ori więc na urlopie wybrały mnie na ochotnika do wymiany tapicerki na sensowniejszą, ale już po wakacjach. Całe szczęście, urlop zweryfikował wszystkie ich założenia a ja pogodziłem się z posiadaniem na stanie sklejki, kuchenki, lodówki i innych gratów które miały zostać wykorzystane do Niewiadki...
Po zapakowaniu się (tym razem do jednego auta)pojechaliśmy najpierw do Łeby, do gospodarza u którego byliśmy w zeszłym roku. Gdy pogoda przestała dopisywać przenieśliśmy się do Czaplinka, do ośrodka Drawtur. Gdy i tam pogoda przestała być przyjemną, pojechaliśmy do Ustki (konkretnie do miejscowości Zapadłe) do gospodarstwa Inge Wołoch. Pierwszą część urlopu zakończyliśmy stając na dzikusa w Rowach. Dziś zjechaliśmy na bazę się poogarniać i w drugą część uderzymy na południe Polski.
Ogólnie przez cały urlop wykręciliśmy na rowerach niespełna 400 km, co jest dla moich dziewczyn swoistym rekordem. Powstała w międzyczasie koncepcja aby urlop w przyszłym roku spędzić tylko w rowerach, przemierzając polską część szlaku EuroVelo10. Zobaczymy jak będzie.
Co ciekawe, na urlopie okazało się że przyczepka jest zdecydowanie za mała na nasze potrzebny, zrobiła się jakaś ciasna, mimo że ani my nie przytyliśmy ani ona się nie skurczyła. Najlepsze jest to, że moim dziewczynom w pewnym momencie warunki przestały odpowiadać
. Padło nawet zdanie że owszem jest oldschool ale nie zmienia to faktu że jest ciasna i tandetna. Cóż... szybko im się pozmieniało. O ile mebelki mogę kropnąć dowolne, o tyle bez sensu jest powiększanie Niewiadki, więc wspólnie podjęta została decyzja o kupnie N126N.
Ogólnie, mnie się wypad bardzo podobał. Oprócz wypoczynku przyniósł sporo wniosków odnośnie wyposażenia następnej przyczepy:
-koniecznością jest praktyczna zabudowa, umożliwiająca posiadanie przez każdego z załogantów własnej przestrzeni bagażowej. Teraz mamy 3 otwarte jaskółki, szafę i kambuz z drzwiami otwieranymi na rozcież zajmującymi miejsce dla innych użytkowników podczas poszukiwania czegokolwiek i niepraktycznie gigantyczne bakisty (zbudowane na śmiesznych ramiakach).
-koniecznością jest łazienka z prysznicem i ciepłą wodą (płacenie po dwa zyla za każde 5 minut kąpieli z ciepłą wodą, gdzie ciepła woda leci tylko przez 4 uważam za lekko oszukane. W campingach powinien być stały obieg ciepłej wody aby wyeliminować konieczność oczekiwania na spłynięcie z rur zimnej, tak jak w domu)
-koniecznością jest niezależność energetyczna w zakresie 12V
-koniecznością jest oświetlenie zewnętrzne
-ostatnią koniecznością jest ogrzewanie. A propos ogrzewania, jako że w tym roku sierpniowe noce są rześkie to w Łebie zaczęliśmy marznąć. W związku z tym, podczas przejazdu do Czaplinka, w Casto w Słupsku kupiłem fajny termowentylator z elektroniką, pozwalającą zaprogramować datę, godzinę i temp uruchomienia, uruchamia ona także ogrzewanie gdy temperatura spada poniżej zadanej. Fajna zabawka kupiona na potrzebę chwili.
Co nam nie będzie potrzebne w następnej przyczepie? Zdecydowanie kuchenka i lodówka. Kuchenki nie użyliśmy ani razu, w przyczepie obowiązuje zakaz gotowania dla tych co potrafią, jak wakacje dla wszystkich to wakację dla wszystkich. Zmywania także nie ma, więc korzystaliśmy z jednorazowych naczyń i sztućców. Lodówka nie jest potrzebna bo nie gromadzimy zapasów tylko robimy zakupy podczas powrotu na rowerach. Prowadzimy raczej aktywny wypoczynek, po mlecznym śniadaniu wychodzimy z przyczepy o 9 rano i wracamy na 9 wieczorem na lekką kolację, potem palulu. Przyczepy używamy w sumie tylko do noclegów więc bardzo się cieszę że nie doprowadziłem za wszelką cenę do doposażenia Niewiadki w niepotrzebne graty, oszczędziłem dzięki temu czas i kasę a jak to mówią oszczędność jest zyskiem. Nie używaliśmy w tym roku także przystawki, wiedzieliśmy że będą to mobilne wakacje więc nie było sensu go rozstawiać a rowery zamiast trzymać w przystawce przypinałem do dyszla na noc.
Reasumując, uważam zakup N126E jako jeden z najsensowniejszych ruchów w życiu. Pozwolił on na znalezienie dla wszystkich wspólnego hobby jakim jest podróżowanie i jazda na rowerze. Pozwolił też w pewnym sensie na zacieśnienie relacji rodzinnych, m.in ze względu na gabaryty samej przyczepki.
O dalszych losach obecnej przyczepki i o ewentualnych przygodach z zakupem większej będę informował w miarę możliwości czasowych. Sprzedawać obecnej raczej nie chcę, przerabiać do upalania w błocie szkoda, może zostawię ją sobie jako mobilny pokój hotelowy do prac na wyjeździe choć jadąc do prac w terenie, zawsze nocuję na łódkach na których działam. Sam nie wiem. Może i jest tandetna ale bardzo ją lubię.
Jeśli ktoś jest w posiadaniu N126N i jest zdecydowany na sprzedaż to bardzo proszę o info, może być tutaj lub PW. Wymagań za dużych nie mam, ważne żeby były kwity i ważne żeby nie była po remoncie lub w trakcie remontu.