Forum Fanklubu Niewiadówek (i nie tylko)

stachu_gda pisze:Co do napełniania samemu to ja uważam że jak najbardziej, ale pod warunkiem że się wie jak i rozumie dlaczego tak, a nie inaczej

Czyli zupełnie jak ze wszystkim Ja wychodzę z założenia, że za cokolwiek się zabieramy, zawsze trzeba przygotować się bo inaczej można zrobić sobie lub innym kuku, nawet w pozornie prostych tematach.

Ojej, wszyscy na raz się na mnie rzucili
Ok, przepraszam. Faktycznie można w rozlewniach, za bardzo się rozpędziłem, w głowie miałem stacje paliw i na ich temat była moja wypowiedź. Wyszło słabo, następnym razem postaram się przemyśleć co chcę napisać.
W każdym razie na stacjach nie napełnimy butli od lat. (chyba że tak jak ktoś napisał, z odbiorem na drugi dzień) A na tych gdzie się dawało, czyli przymykano oko, też już mniej chętnie to robią.

Próbując się wybielić, powiem tylko że od ręki ciężko jest napełnić własne butle, nie wybierając się do rozlewni gazu. A na wakacjach po prostu najwygodniej jest wymienić jeśli masz butlę 11kg, bo zrobisz to gdziekolwiek po drodze znajdziesz szyld. Małej butli już nie wszędzie wymienisz.

Ja mam takie podejście, że jeśli używam małej butli (3kg obecnie) to uzupełniam sam. Gdybym miał 11kg to przymykałbym oko na ich wygląd i po prostu wymieniał. Tak przynajmniej sądzę na dzień dzisiejszy

Temat butli z gazem stary odgrzewam, bo dziś usłyszałem taka historię...
Butla turystyczna w bakiście i kontrola drogowa policji. Podobno nie można jeździć z butlą przykręconą do instalacji w tym przypadku lodówki absorpcyjnej bo grozi za to mandat 500 złotych i na czas transportu ma być odłączona.
Ma ktoś wiedzę na ten temat potwierdzoną konkretnym przepisem ?

Hmm...
To nie wystarczy mieć zakręconej

Bzdura. Jeśli ktoś tak twierdzi niech poda paragraf.

Też mi się wydaje, że to bzdura stąd moje pytanie, bo może ktoś ma wiedzę na ten temat i to ja, jak mawiał klasyk jestem w mylnym błędzie lub osoba, która mi o tym opowiedziała to poprostu "bajkopisarz" i fantasta i poniosło go.

Niestety coś jest na rzeczy. Dwa czy trzy lata temu podczas badania technicznego wieloryba, diagnosta z uśmieszkiem zapytał mnie czy mam butlę na pokładzie. Ja na to, że oczywiście tak i zawsze jest w bakiście. Stwierdził, że nie powinien dalej prowadzić badania ale przyjmiemy, że jednak butli w tym momencie nie mam a on nie będzie zaglądał...
Nie pamiętam już o co chodziło, chyba coś z TDT.

Raz miałem kontrolę z przyczepą i nikt o butlę nie pytał. Temat był nieraz wałkowany na różnych forach i chyba nikt nie znalazł podstawy prawnej, że nie można. Z tego co wiem w kilku krajach Europy takie zakazy obowiązują więc może stąd takie legendy się rodzą.

Możliwe. Nie żebym jakoś się tym przejmował, ale przy kolejnym badaniu zapytam o co chodzi, jeśli nie zapomnę.

Jednoznacznych przepisów chyba nie ma, jednak na chłopski rozum i z tego co wyczytałem w mądrych poradnikach, butla z gazem w czasie transportu,
powinna być zakręcona lub odłączona od instalacji gazowej na pokładzie, a wszystko po to aby w razie kolizji przyczepy i ewentualnemu uszkodzeniu
instalacji gazowej, gaz nie wydostawał się na zewnątrz bo wiadomo czym to grozi.
Stosuje się także automatyczne zawory odcinające gaz w razie awarii ale to inna bajka.
Co do badania technicznego przyczepy, to diagnosta ma prawo zakwestionować butle, jeśli jest to butla zainstalowana na stałe np. na LPG.
i nie ma wymaganej homologacji i daty ważności butli, ponadto nie można stosować butli zaadoptowanej np. z samochodu, która służyła do zasilania
silnika gazem LPG. Do przyczep i kamperów stosuje się inne butle przystosowane do zasilania urządzeń innych niż silnik pojazdu.
Przepisy przepisami, lub ich brak nie zwalnia nas od zachowania ostrożności i stosowania rozwiązań które zapobiegają niebezpieczeństwu.
Zdrowy rozsądek i ostrożność nie zaszkodzą, dlatego ja np. podróżuje zawsze z odkręconą od instalacji butlą.

To, że zakręcona butla dla mnie jest jasne, natomiast jak zakręcona butla może wpływać na bezpieczeństwo nie bardzo rozumiem.
W razie "W" to sama butla będzie stwarzać ewentualne zagrożenie, a nie przewód gazowy i lodówka przecież.

Z tym zakręceniem też nie do końca tak jest. Wystarczy reduktor z zaworem zderzeniowym wypływu, np GOK (ja taki mam) lub DuoControl z Trumy i w zachodniej Europie można jechać z odpaloną lodowką czy ogrzewaniem. Są na to dyrektywy. Ale właśnie na jazdę z uruchomionymi urządzeniami pod pewnymi warunkami. Odłączanie butli zatem w tym przypadku to abstrakcja.

Moim zdaniem chodzi o to, że w razie W żeby szybko usunąć butlę z przyczepy a nie "bawić " się jeszcze z odłączaniem od instalacji.

Tak jak napisałem wcześniej, że stosuje się specjalne zawory odcinające gaz w razie W, o których także wspomniał Marcin.
Ale jeśli nie ma takiego zaworu, jedziemy z odpaloną lodówką na gazie, i nagle gubimy np. koło, sytuacja, która zaistniała nie raz.
Przyczepą szarpnie, albo nie daj wywali się na bok, nie zawsze lodówka utrzyma się na miejscu, wypada z szafki, zrywa połączenie gazowe....
Gaz wylatuje z zerwanego przewodu, palnik jeszcze się dopala i mamy gotowy materiał na pasek we wiadomościach
>> Breaking News >> Spłonęła przyczepa kempingowa >> Służby badają przyczynę wypadku >> Prawdopodobne rozszczelnienie instalacji gazowej>>
Dlatego w czasie jazdy, według mnie powinno się korzystać z grzałki na 12 volt jeśli jest to lodówka absorpcyjna i ma taką opcję, w końcu
po to te grzałki tam są, nie zużyją nam akumulatora jeśli zasilanie na lodówkę będzie szło bezpośrednio z samochodu, oczywiście poprzez
prawidłowo zainstalowane gniazdo 13 pin. Mamy tutaj do wyboru podłączyć lodówkę pod piny 9 i 13 jeśli chcemy aby lodówka pracowała cały czas niezależnie od zapłonu lub pod piny 10 i 11 jeśli napięcie ma się pojawić po włączeniu zapłonu, pin 11 i 13 w tym przypadku to masa.

Nie ukrywam, że nie raz jeździłem z włączoną lodówką, a nigdy nie posiadałem zaworów z crash sensorem. Nic się nie stało i świetnie. W sumie przestałem, bo nie ma to większego sensu. Gdy wyjeżdżam w dłuższą trasę to lodówkę odpalam 2-3 dni wcześniej i wtedy też staram się zapakować ją towarem. Nawet po kilku godzinach jazdy z lodówki można wyciągnąć przyjemnie chłodne piwo, zapasom nic złego się nie dzieje, a często jadąc na urlop mam w zamrażalniku kilka awaryjnych obiadów, które po przyjeździe na miejsce są nadal zmarznięte na kamień. Gdy zdarzało się, że jechałem na tyle daleko że trzeba było kimnąć na trasie to oczywiście lodówkę na noc odpalałem i rano powtórka, a czasem wspomagałem się też wkładami z lodówki turystycznej. To tak w ramach małego off topa.