Marcin remontuje n126e
: poniedziałek, 17 paź 2016, 22:40
Z myślą o kupnie przyczepy kempingowej nosiłem się od jakiegoś czasu. Do tej pory na wakacje jeździliśmy VW T3, ale w czerwcu urodził nam się syn i trzeba pomyśleć o powiększeniu metrażu
)) Oglądałem w necie małe przyczepy zachodnie, ale z dużą sympatią patrzyłem też na niewiadówki. Zakup tego konkretnego egzemplarza to był totalny spontan - była to pierwsza przyczepa, którą obejrzałem... Miała jedną główną zaletę - była blisko. Regularnie przeglądałem internet, ale 90% ofert była w odległości ponad 200-300 km od mojego miejsca zamieszkania, z czego większość na Śląsku - czyli lekko licząc 500 km w jedną stronę. Tu miałem 30. Cena była dość zachęcająca, sama przyczepa na zdjęciach w ogłoszeniu wyglądała całkiem fajnie. Zdjęć wnętrza nie było, ale sprzedający nie ukrywał, że przyczepa stała 12 lat w jednym miejscu, służąc jako składzik i miejsce zabaw dla dzieci. Na miejscu okazało się, że faktycznie - środek to syf, kiła i mogiła.

Przez wybite tylne okno musiała dostawać się woda, meble po lewej stronie dość mocno zgniły.

Plus był taki, że wnętrze było kompletne. Pomyślałem - co ma być to będzie - biorę

Mimo długiego postoju większość świateł działała, wiec jedziemy! Po drodze okazało się, że po ziemi szoruje jedna podpora (ukręcone śruby), podczepiłem na trytki i jedziemy dalej

Następnego dnia pierwsza weryfikacja. Kolega remontuje Niewiadówkę, która jest w podobnym stanie, więc wiedziałem mniej więcej czego się spodziewać. Jedyna niespodzianka czekała mnie po opróżnieniu skrzyń pod łóżkami i kufra - było tam kilkadziesiąt kg przeróżnego złomu i pełen samochód śmieci i jakichś plastików nieznanego przeznaczenia.

Po opróżnieniu wnętrza z pozostałości po poprzednim właścicielu zacząłem demontaż mebli. Na pierwszy ogień poszła szafka kuchenna, na której uratowaniu najbardziej mi zależało. Tak, jak się spodziewałem - żadnego wkrętu nie udało mi się odkręcić. Diaks, brzeszczot, dłuto i obcęgi zrobiły robotę i szafka wyszła w jednym kawałku.

Z ciekawości postanowiłem zająć się nią i spróbować uruchomić kuchenkę. Ale o tym w następnym odcinku

Przez wybite tylne okno musiała dostawać się woda, meble po lewej stronie dość mocno zgniły.

Plus był taki, że wnętrze było kompletne. Pomyślałem - co ma być to będzie - biorę

Mimo długiego postoju większość świateł działała, wiec jedziemy! Po drodze okazało się, że po ziemi szoruje jedna podpora (ukręcone śruby), podczepiłem na trytki i jedziemy dalej

Następnego dnia pierwsza weryfikacja. Kolega remontuje Niewiadówkę, która jest w podobnym stanie, więc wiedziałem mniej więcej czego się spodziewać. Jedyna niespodzianka czekała mnie po opróżnieniu skrzyń pod łóżkami i kufra - było tam kilkadziesiąt kg przeróżnego złomu i pełen samochód śmieci i jakichś plastików nieznanego przeznaczenia.

Po opróżnieniu wnętrza z pozostałości po poprzednim właścicielu zacząłem demontaż mebli. Na pierwszy ogień poszła szafka kuchenna, na której uratowaniu najbardziej mi zależało. Tak, jak się spodziewałem - żadnego wkrętu nie udało mi się odkręcić. Diaks, brzeszczot, dłuto i obcęgi zrobiły robotę i szafka wyszła w jednym kawałku.

Z ciekawości postanowiłem zająć się nią i spróbować uruchomić kuchenkę. Ale o tym w następnym odcinku







