He, he, spokojnie, przyczepa sama bez pomocy kierowcy ani nie zacznie fruwać, ani zaliczać rowów. Do tego potrzeba siły w postaci prędkości nie dostosowanej do warunków na drodze.
Nie przesadzaj, prowadzi sie całkiem fajnie, a zawsze można to jeszcze poprawić dokładając amortyzatory. Ja tak zrobiłem i od tej pory jazda to przyjemność. Jak komuś pomylił się kemping z bolidem to i go przyczepa wyprzedziła, albo wciągneła do rowu... Za duża prędkość + nieprzewidziane zdarzenie w połączeniu z gwałtownym hamowaniem i ogólną paniką "miszcza kierownicy" = duże bum!

Zresztą do dużego bum nie potrzeba wcale przyczepki, ciągle się o nich słyszy...
Jak znajdziesz przyczepkę już z założonymi amorkami to wiadomo lepiej brać z nimi niż bez, bo oryginalnie N-ki z nimi nie wychodziły.
^^^Ja też najszybciej jechałem 110km/h, ale na równiutkiej, dwujezdniwej, dwupasmowej drodze ekspresowej z szerokim pasem awaryjnym. Jednak informacja komputera o aktualnym apetycie na paliwo szybko ostudziła moje zapędy:-)