ernest_k pisze: ale nie teraz, układ jak jest sprawny to nie potrzebuje tekturek.
No to, niestety muszę Cię kolego zaskoczyć.
W pracy mam nowiuteńkiego Fiata Ducato, diesla z silnikiem 2,8 i powiem Ci kolego szczerze, że samochód za 100 kilka tysięcy, który ma problemy się nagrzać na odcinku 15km, też stanowił dla mnie zaskoczkę. Ba, i to nawet nie przy ekstremalnych mrozach (-20). To auto, do prawidłowej (dla niego) temperatury do pracy, nagrzewa się przez taką odległość przy temperaturach oscylujących w granicach (-5 do -10 stopni).
Jednakże, tak jest, jak jest.
Tłumaczenie serwisu jest takie, że konstrukcja jego silnika, była tak zaprojektowana, żeby samochód jak najlepiej regulował temperaturę, podczas ekstremalnych warunków pracy, rozumuj: przy dużych obciążeniach.
Znakiem tego nikt, nie przewidział, że tego typu samochodem, nie zawsze wozi się ze sobą 1,5 tony ziemniaków, albo 2 tony pustaków.
I tu przydała, by się tekturka, ale spróbuj ją włożyć....
Co do paliw, muszę Wam powiedzieć, że choć przez bardzo długi czas uważałem ORLEN za najlepsze stacje paliwowe (pod względem jakości paliwa), niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że w zeszłoroczne wakacje bardzo mocno się zawiodłem.
Mianowicie, ja zdaję sobie sprawę, że mój holownik to nie jest bolid stworzony do ciągnięcia wagonów z węglem, ale mogłem porównać w trakcie jazdy różnicę paliw.
A było to tak, zatankowałem paliwko na Orlenie (fakt, jakaś maleńka stacyjka, na Mierzei) i ruszyłem z budką w drogę.
Powiem szczerze, myślałem, że się tzw. ocielę. 3 to był ten bieg, towarzyszący mi przez większość czasu, z ewentualnym spadkiem na biegi niższe. Nigdy w górę.
Lepiej by było, jak bym, chyba wysiadł i popchał. A o, leju i wirze jaki mi się w baku robił nawet nie wspomnę, bo to nawet szczęście, że się robił.
Telepiąc się, tak i zbierając przez CB, krótkie i długie na swój temat, że drogę zawalam, doczłapałem się do stacji BP z MC Donaldem, a że Żonie, zaczęła już głowa pękać od tych tekstów na nasz temat, poszła sobie po kawę, a mnie przytarabaniła frytki i bułę.
Frytki oczywiście, zanim się zdążyłem zorientować, ściągnął mi Syncio i nakarmił nimi biedne, bezpańskie, wygłodniałe wrony, ale nie to jest najważniejsze.
Po tym, leju osuszyło mi trochę bak, a że byłem na stacji, wakacje, jeszcze są pieniądze, myślę sobie, a dotankuję go, tym bardziej, że nawet sporo ubyło tego paliwa. Jak pomyślał, tak zrobił.
Zatankowałem, zeżarłem bułę (i nikt mi jej nie skonsumował

) i ruszyłem z kopyta. UWAGA, z kopyta bo jak się paliwo wymieszało i samochód przepalił to co miał jeszcze w rurkach, wtryskach itp... To nawet, na chwilę mi się 5 udało wrzucać.
Ot i taka, moja uwaga o paliwach.