Wyjazd do Sandomierza rozpoczął się w naszym przypadku we czwartek 1.05 rano. Z małym poślizgiem czasowym wyjechaliśmy z Warszawy kierując się na Konstancin i Górę Kalwarię. Przed tą drugą niestety trafiliśmy na korek, który zabrał nam około godziny.
Po drodze zrobiliśmy jeden krótki postój w lesie, gdzie Patryk wypatrzył ogromną jaszczurkę. Oczywiście nie było możliwości odjazdu, dopóki jaszczurka nie zniknęła z pola widzenia.
W końcu dotoczyliśmy się do Sandomierza. Wjeżdżając na kemping z daleka zobaczyliśmy Rysiaczka machającego do nas wesoło. Skierowani przez p. Majsaka podjechaliśmy w kierunku sanitariatów, gdzie na misia przywitał nas Rysiaczek. Okazało się, że stacjonują już tam nasi fanklubowi koledzy - Serek i Jędrek101 (pozdrowienia!!!).
Sprawnie, z pomocą innych karawaningowców ustawiliśmy przyczepę. Schody zaczęły się dopiero z przedsionkiem, który okazał się bardzo duży i trudny do rozłożenia - tym bardziej, że nigdy wcześniej nie widzieliśmy go rozstawionego. W efekcie męczyło się nad nim 7 facetów i na szczęście udało się go rozłożyć.

Wreszcie mogliśmy rozpocząć wypoczynek.

Na zlocie obserwowaliśmy loty balonem (z racji twardego stąpania po ziemi

się nie zdecydowaliśmy polecieć), wszyscy mianowani byliśmy na zlotowiczów (Patryś też). Poznaliśmy fantastycznych ludzi - także członków naszego fanklubu.

Dużo też się nauczyliśmy - rozkładanie przedsionka, ustawienie przyczepy, naprawa niedziałającej lodówki to umiejętności, które nabyliśmy dzięki wyjazdowi. Tu szczególnie dziękujemy Markowi za podpowiedź o przekręcaniu lodówki do góry nogami.
Dzięki niemal ciągłemu deszczowi odkryliśmy, że niestety, ale mamy przeciek w przyczepie. W tej chwili jest już uszczelniona i czekam na większy deszcz, żeby przetestować skuteczność naprawy. Żeby ją uszczelnić musiałem wykręcić dużą szafę. Od niej aż do przednich szafek zamalowałem wszystko uszczelniaczem dekarskim
wzdłuż przebiegu listew ozdobnych. Szczerze mówiąc to po rozebraniu nie było widać miejsca, z którego mogła ciec woda, bo wnętrze pod obiciem wygląda OK. Nie ma śladów wilgoci ani pleśni.
Zlot nie byłby tak udany, gdyby nie ludzie - pasjonaci karawaningu. Chcielibyśmy tu gorąco podziękować wszystkim za wspaniałą zabawę! Z niecierpliwością czekamy na następny raz.