Znalezione w sieci, autor nieznany
Regulamin forum
W dziale "na każdy temat" został utworzony wątek Hydepark
Hydepark czyli specjalny dział ub wątek występujący na forach internetowych, czatach i innych serwisach internetowych, pozwalający na wolną dyskusję nieograniczoną żadnym tematem przewodnim. Hydepark wziął swoją nazwę od Królewskiego Londyńskiego Parku o tej samej nazwie, który zawdzięcza swoje potoczne znaczenie - jako forum swobodnego wypowiadania wszelkich poglądów w imię wolności słowa - od Speakers' Corner, położonego w pobliżu Marble Arch, które jest tradycyjnym miejscem przemówień i debat.
Hydepark występujący na wielu forach internetowych (głównie specjalistycznych, poświęconych wąskiemu zagadnieniu), charakteryzuje się tym, iż nie jest ściśle moderowany. W miejscu tym zazwyczaj dopuszczone są wątki off-topic (czyli zagadnienia nie związane z profilem tematycznym forum).
Obowiązują zasady poprawnej pisowni (w tym bez wulgaryzmów) i zakaz obrażania osób, ich poglądów, opinii lub uczuć religijnych.
W dziale "na każdy temat" został utworzony wątek Hydepark
Hydepark czyli specjalny dział ub wątek występujący na forach internetowych, czatach i innych serwisach internetowych, pozwalający na wolną dyskusję nieograniczoną żadnym tematem przewodnim. Hydepark wziął swoją nazwę od Królewskiego Londyńskiego Parku o tej samej nazwie, który zawdzięcza swoje potoczne znaczenie - jako forum swobodnego wypowiadania wszelkich poglądów w imię wolności słowa - od Speakers' Corner, położonego w pobliżu Marble Arch, które jest tradycyjnym miejscem przemówień i debat.
Hydepark występujący na wielu forach internetowych (głównie specjalistycznych, poświęconych wąskiemu zagadnieniu), charakteryzuje się tym, iż nie jest ściśle moderowany. W miejscu tym zazwyczaj dopuszczone są wątki off-topic (czyli zagadnienia nie związane z profilem tematycznym forum).
Obowiązują zasady poprawnej pisowni (w tym bez wulgaryzmów) i zakaz obrażania osób, ich poglądów, opinii lub uczuć religijnych.
- robert
- Administrator
- Posty: 2970
- Rejestracja: poniedziałek, 24 maja 2010, 12:09
- Lokalizacja: Warszawa
Znalezione w sieci, autor nieznany
„- Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.
- Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?
- Zgubiłem mamę. Jest może u was?
- A możesz ją opisać?
- Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.
- No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?
- Z domu dziecka nr 3.
- Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.
Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.
- Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taka siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!
…Chłopca obudził jego własny krzyk. Takie sny miał praktycznie co noc. Wsadził rękę pod poduszkę i wyciągnął zdjęcie dziewczyny, które znalazł rok temu na podwórku domu dziecka. Od tamtej pory trzymał zdjęcie pod poduszką i wierzył, że to jego mama. Wpatrywał się teraz w ładną twarz dziewczyny, aż wreszcie zasnął.
Rano dyrektorka domu dziecka, o wielce obiecującym imieniu Aniela, jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.
- Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.
- Znalazłem na podwórku. To jest moja mama, – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.
Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie posiada męża.- Cóż, – powiedziała dyrektorka. – Skoro to twoja mama, to wszystko zmienia.
Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.
- Proszę, – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.
- Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?
- Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.
- Po raz pierwszy mam taki przypadek, – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?
- Tak, jestem.
Mały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.
- Mama! Mamusiu!
Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.
- Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.
- Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.
- Zabieram syna od razu, – stanowczo oznajmiła dziewczyna.
- Dobrze, – machnęła ręką dyrektorka. – Jutro i tak zaczyna się weekend, a w poniedziałek przyjdzie pani i dokończymy formalności.
Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi. Wychowawczyni pakowała jego rzeczy, wokół stał personel, niektórzy dorośli ukradkiem wycierali łzy. Kiedy chłopiec wraz z dziewczyną wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:
- Mamo… a lubisz koty…?
- Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.
Chłopiec uśmiechnął się i pewnym krokiem ruszył z mamą w stronę swojego domu.
Pani dyrektor Aniela spoglądała przez okno na oddalające się sylwetki dziewczyny i chłopczyka. Potem usiadła i wykonała jeden telefon.
Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.
Podwórze domu dziecka wypełniało ciepłe słoneczne światło i bawiące się dzieciaki. Odłożyła słuchawkę i podeszła do okna. Lubiła patrzeć na te maluchy, prostując za plecami ogromne, białe jak śnieg skrzydła…
Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was”.
Autor nieznany
(Źródło: opowiadanie znalezione w sieci)
- Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?
- Zgubiłem mamę. Jest może u was?
- A możesz ją opisać?
- Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.
- No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?
- Z domu dziecka nr 3.
- Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.
Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.
- Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taka siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!
…Chłopca obudził jego własny krzyk. Takie sny miał praktycznie co noc. Wsadził rękę pod poduszkę i wyciągnął zdjęcie dziewczyny, które znalazł rok temu na podwórku domu dziecka. Od tamtej pory trzymał zdjęcie pod poduszką i wierzył, że to jego mama. Wpatrywał się teraz w ładną twarz dziewczyny, aż wreszcie zasnął.
Rano dyrektorka domu dziecka, o wielce obiecującym imieniu Aniela, jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.
- Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.
- Znalazłem na podwórku. To jest moja mama, – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.
Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie posiada męża.- Cóż, – powiedziała dyrektorka. – Skoro to twoja mama, to wszystko zmienia.
Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.
- Proszę, – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.
- Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?
- Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.
- Po raz pierwszy mam taki przypadek, – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?
- Tak, jestem.
Mały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.
- Mama! Mamusiu!
Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.
- Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.
- Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.
- Zabieram syna od razu, – stanowczo oznajmiła dziewczyna.
- Dobrze, – machnęła ręką dyrektorka. – Jutro i tak zaczyna się weekend, a w poniedziałek przyjdzie pani i dokończymy formalności.
Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi. Wychowawczyni pakowała jego rzeczy, wokół stał personel, niektórzy dorośli ukradkiem wycierali łzy. Kiedy chłopiec wraz z dziewczyną wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:
- Mamo… a lubisz koty…?
- Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.
Chłopiec uśmiechnął się i pewnym krokiem ruszył z mamą w stronę swojego domu.
Pani dyrektor Aniela spoglądała przez okno na oddalające się sylwetki dziewczyny i chłopczyka. Potem usiadła i wykonała jeden telefon.
Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.
Podwórze domu dziecka wypełniało ciepłe słoneczne światło i bawiące się dzieciaki. Odłożyła słuchawkę i podeszła do okna. Lubiła patrzeć na te maluchy, prostując za plecami ogromne, białe jak śnieg skrzydła…
Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was”.
Autor nieznany
(Źródło: opowiadanie znalezione w sieci)
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Wzruszające, podoba mi się.
Niewiadów N 126n
Holownik T4 2,4 D
Veni Vidi Vici
III Jesienny Spot FKN - Ciechocinek - 9 - 12 listopad 2018
Holownik T4 2,4 D
Veni Vidi Vici
III Jesienny Spot FKN - Ciechocinek - 9 - 12 listopad 2018
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Szkoda tylko, że w życiu już tak kolorowo nie jest.
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Człowiek może sobie pisać co chce, niestety życie pisze scenariusze wg swojego przepisu. Szkoda.
- robert
- Administrator
- Posty: 2970
- Rejestracja: poniedziałek, 24 maja 2010, 12:09
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Nie wiem z jakiego powodu, ale strasznie mnie poruszyło to opowiadanie - mimo, że to fikcyjna, przekoloryzowana i w zasadzie nieprawdopodobna historyjka.
Podobnie było jak ktoś kiedyś na FB umieścił krótki film o Korczaku. To wielki człowiek i niesamowite jest to co uczynił, ale jeszcze kilka lat temu tak nie reagowałem...
Z tego samego powodu nie mam odwagi zobaczyć filmu Wołyń. Stałem się strasznie wrażliwy na kwestie doli (i niedoli) dzieci.
Podobnie było jak ktoś kiedyś na FB umieścił krótki film o Korczaku. To wielki człowiek i niesamowite jest to co uczynił, ale jeszcze kilka lat temu tak nie reagowałem...
Z tego samego powodu nie mam odwagi zobaczyć filmu Wołyń. Stałem się strasznie wrażliwy na kwestie doli (i niedoli) dzieci.
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Historia choć piękna to oczywiście nieprawdopodobna i przekoloryzowana, a dla mnie może trochę bardziej niż dla innych, bo z racji pracy jaką wykonuje moja żona wiem jak jest w realu. Niestety mam na myśli tą mniej fajną rzeczywistość. Mógłbym o tym długo i soczyście tak, że wielu stanęły by dęba włosy na głowie. Bieda jest tam często jednym z mniej istotnych problemów ale dla zobrazowania sytuacji powiem Wam, że od kiedy tam pracuje czyli od 2004 roku zebraliśmy od znajomych pewnie już kilka ton ubrań, sprzętów domowych, mebli, zabawek, często organizowaliśmy transport mebli, woziliśmy własnym autem, żona pomagała załatwić sprzęt rehabilitacyjny, książki do szkoły i wiele wiele innych rzeczy. Rzeczy które dla nas wydają się zużyte żeby nie powiedzieć śmieci dla wielu są szczytem marzeń. Biwak jaki im organizuje raz w roku z pozyskanych od sponsorów pieniążków, z kajakami, dmuchańcami itp. itd. jest jedyną okazją żeby gdzieś wyjechać poza dom i szkołę. Jak mówię mógłbym długo...
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
reflexes pisze:Historia choć piękna to oczywiście nieprawdopodobna i przekoloryzowana, a dla mnie może trochę bardziej niż dla innych, bo z racji pracy jaką wykonuje moja żona wiem jak jest w realu. Niestety mam na myśli tą mniej fajną rzeczywistość. Mógłbym o tym długo i soczyście tak, że wielu stanęły by dęba włosy na głowie. Bieda jest tam często jednym z mniej istotnych problemów ale dla zobrazowania sytuacji powiem Wam, że od kiedy tam pracuje czyli od 2004 roku zebraliśmy od znajomych pewnie już kilka ton ubrań, sprzętów domowych, mebli, zabawek, często organizowaliśmy transport mebli, woziliśmy własnym autem, żona pomagała załatwić sprzęt rehabilitacyjny, książki do szkoły i wiele wiele innych rzeczy. Rzeczy które dla nas wydają się zużyte żeby nie powiedzieć śmieci dla wielu są szczytem marzeń. Biwak jaki im organizuje raz w roku z pozyskanych od sponsorów pieniążków, z kajakami, dmuchańcami itp. itd. jest jedyną okazją żeby gdzieś wyjechać poza dom i szkołę. Jak mówię mógłbym długo...
Brawo Wy.
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Brawo żona. Ja tylko pomagam [emoji6]
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
robert pisze:... nie mam odwagi zobaczyć filmu Wołyń...
Ta historia dotknęła bezpośrednio mojej rodziny, Babcia (matka mojego ojca) i jej siostrzeniec (wychowywany przez moją Babcię bo w pogromie stracił całą rodzinę) opowiadali kiedyś o tych wydarzeniach i powiem Wam, że do dziś na to wspomnienie włosy mi się jeżą na głowie...
... filmu nie chcę oglądać.
To napisałem ja, dworek
- robert
- Administrator
- Posty: 2970
- Rejestracja: poniedziałek, 24 maja 2010, 12:09
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
reflexes pisze:Biwak jaki im organizuje raz w roku z pozyskanych od sponsorów pieniążków, z kajakami, dmuchańcami itp. itd. jest jedyną okazją żeby gdzieś wyjechać poza dom i szkołę. Jak mówię mógłbym długo...
Serce się kraje jak myślę o tych dzieciach.
Co one są winne?
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Czy ktoś jeszcze pamięta pierwszy zlot w Miedznej?
Zaprosiłem wtedy dzieciaczki z RDD wraz z opiekunkami...
Zresztą znamy się do dziś, odwiedzamy itp.
Kiedyś pojawiła się w RDD nowa dziewczynka - Ania.
Podczas naszych odwiedzin od razu wskoczyła mi na kolana, przytuliła się...
Zauważyłem, że coś jest nie tak z jej ząbkami.
"Aniu - co się stało?" - zapytałem z niepokojem.
"A, nic - tatuś jej wybił" - odpowiedziała jedna z sióstr (RDD prowadzą siostry zakonne!!!)
...nie wytrzymałem, beczałem jak bóbr!
Zaprosiłem wtedy dzieciaczki z RDD wraz z opiekunkami...
Zresztą znamy się do dziś, odwiedzamy itp.
Kiedyś pojawiła się w RDD nowa dziewczynka - Ania.
Podczas naszych odwiedzin od razu wskoczyła mi na kolana, przytuliła się...
Zauważyłem, że coś jest nie tak z jej ząbkami.
"Aniu - co się stało?" - zapytałem z niepokojem.
"A, nic - tatuś jej wybił" - odpowiedziała jedna z sióstr (RDD prowadzą siostry zakonne!!!)
...nie wytrzymałem, beczałem jak bóbr!
Re: RE: Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Nic, miały pecha, że urodziły się w biednych, często wielodzietnych i czasem patologicznych rodzinach ale dzięki ludziom z pasją i życzliwym sponsorom czasem uda się im zobaczyć coś poza droga dom-szkoła szkoła-dom.robert pisze:reflexes pisze:Biwak jaki im organizuje raz w roku z pozyskanych od sponsorów pieniążków, z kajakami, dmuchańcami itp. itd. jest jedyną okazją żeby gdzieś wyjechać poza dom i szkołę. Jak mówię mógłbym długo...
Serce się kraje jak myślę o tych dzieciach.
Co one są winne?
Kiedyś przeżyłem szok gdy grupka podopiecznych żony była u nas w domu. Żona mówi zadzwoń i zamów pizzę, co też zrobiłem. Gdy przyjechała okazało się że jeden z chłopaków (17-18 lat) będzie jadł pierwszy raz w życiu pizzę na telefon. Jego radość i podniecenie było ogromne, podobnie jak moje zdziwienie. Przecież dla nas, dla naszych dzieci to taki zwykłe i normalne, coś co się robi a 10 minut poźniej zapomina, a dla niego było to coś wielkiego i wyjątkowego. Bardzo się cieszyłem, że czasem tak niewiele trzeba zrobić żeby sprawć komuś tyle radości. Później jednak uświadomiłem sobię w jakich realiach żyje całkiem sporo ludzi.
- robert
- Administrator
- Posty: 2970
- Rejestracja: poniedziałek, 24 maja 2010, 12:09
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Jak się czyta takie rzeczy to widzę, jakimi szczęściarzami byliśmy my i jakimi są nasze dzieci.
Mama, Tata, dom, ciepło i z pełnym brzuszkiem.
Tylko tyle albo aż tyle.
Pamiętam jak kiedyś w Indonezji jeden z przewodników powiedział mi, że jak masz co jeść i masz gdzie mieszkać to jesteś szczęściarzem...
Myślałem, że odnosił to do Azji a tu takie kwiatki...
XXI wiek, Europa (podobno cywilizowana)
Mama, Tata, dom, ciepło i z pełnym brzuszkiem.
Tylko tyle albo aż tyle.
Pamiętam jak kiedyś w Indonezji jeden z przewodników powiedział mi, że jak masz co jeść i masz gdzie mieszkać to jesteś szczęściarzem...
Myślałem, że odnosił to do Azji a tu takie kwiatki...
XXI wiek, Europa (podobno cywilizowana)
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
Na początku swojej kariery żona pracowała w internacie szkolnym. Uwierz mi, że jak im dawała ciuchy, bo przyjeżdzali na cały tydzień z jednym zestawem ciuchów i trafiło się na przykład coś firmowego Nike, Adidas, Puma itp. to potrafili z radości w tym spać. Sporo było takich co zimą jedyne buty jakie miały to szmaciane trampki. Uwierz, że były dzieci, które w piątek płakały, że na weekend muszą wrócić do domu, bo tam bród, smród i ubóstwo, a często jeszcze alkohol i przemoc.
Żeby nie było tak smutno to dodam, że są w szkole też dzieci z normalnych domów. Są one chyba nawet w większości ale jak wspomniałem wcześniej wiele widziałem albo słyszałem.
Żeby nie było tak smutno to dodam, że są w szkole też dzieci z normalnych domów. Są one chyba nawet w większości ale jak wspomniałem wcześniej wiele widziałem albo słyszałem.
- krzysztof_cw
- Moderator
- Posty: 1055
- Rejestracja: środa, 12 paź 2016, 18:19
- Lokalizacja: Włocławek
- Kontaktowanie:
Re: Znalezione w sieci, autor nieznany
robert pisze:Stałem się strasznie wrażliwy na kwestie doli (i niedoli) dzieci.
Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie dzieje się tak od czasu jak urodziła mi się córka. Wcześniej raczej byłem odporny na takie rzeczy i nic się ze mną nie działo. Ale odkąd pojawiła się Majka wszystko odwróciło się o 180 stopni i poziom wrażliwości wzrasta o jakieś milion procent. Było tak u mnie i moich kumpli młodych ojców. Także młodzi i przyszli tatusiowie z FKN, przygotujcie się, że ktoś ''częściej będzie kroił przy was cebulę''
Chrysler Grand Voyager 3.3 + Niewiadów N126e + Adria Adiva 502 UK
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 85 gości