oko pisze: brakuje mi tej ceremonii mydlenia twarzy pędzlem.
Dlatego stwierdziłem, że trzeba wrócić w końcu do korzeni i zacząć się golić tak jak należy. Skompletowałem więc sprzęt i kilka tygodni temu zacząłem od nowa. Ostatni raz maszynką na żyletki goliłem się w wojsku, więc nie wiedziałem jak na to zareaguje moja gęba. No cóż, szału nie było. Trochę mnie poharatało. Jednak przyczyna takiego stanu rzeczy wydała mi się znana. Po prostu w moim przypadku żyletki Wilkinson Sword są zbyt agresywne. Kolejne golenie żyletką Astra w wersji zielonej i już było o niebo lepiej. Kolejna próba z żyletką Muhle Rasięrklingen podobna do Wilkinsona. Dopiero Astra w niebieskiej wersji okazała się tą, której szukałem. Idealnie goli i nie powoduje u mnie praktycznie żadnych dziwnych reakcji. Maszynka cały czas ta sama, kupiona na początek i na próbę, najtańsza w zasadzie na rynku maszynka na żyletki: Wilkinson Sword Classic. Wbrew pozorom, bardzo fajna, dobrze leży w dłoni, nie jest zbyt lekka i dobrze mi się nią goli, ale czaję się na Muhle R41.
Teraz trochę o specyfikach, których używam do golenia.
Przed goleniem, krem pre shave Proraso linia biała
Pędzel Omega, z włosiem z dzika
Kremy tradycyjne, czyli Lider, jak na razie mój nr 1
Wars pomarańczowy
oraz mydło Proraso z linii białej,
Po goleniu balsam, również Proraso
Od dłuższego czasu śledzę na YT kanał Mariusza Sapety, który eksperymentuje i prezentuje różne aspekty tradycyjnego golenia i można tam się sporo dowiedzieć.
Ktoś jeszcze się goli w ten sposób? Zapraszam do dyskusji na ten temat i dzielenia się własnymi doświadczeniami.
Ja mogę powiedzieć, że od kiedy zacząłem się golić w ten sposób, zaczęło mi to sprawiać przyjemność. To już nie jest tylko szybkie golenie plastikową jednorazową maszynką, ale cała ceremonia golenia. Mnie te 15 minut niesamowicie relaksuje.