Jak widzę, każdy ma swój pomysł na wakacje z przyczepą. Ja gotuję w przyczepie (no może z wyjątkiem smażenia ryb. Nie są to obiady z trzech dań, raczej jeden garnek) i cieszę się z tego, że mój dom na kółkach jest w każdej chwili gotowy do użycia, bez zbędnych zachodów. Może dlatego, że przejeżdżamy zazwyczaj parę tysięcy kilometrów, na jednym kempingu zatrzymujemy się najwyżej po kilka dni, czasami śpimy "na dziko". Więc szkoda nam czasu na zagospodarowywanie się na miejscu postoju. Co innego jak przejeżdża się kilkaset kilometrów i mieszka dwa tygodnie na jednym kempingu - w takim wypadku można potraktować przyczepę tylko jak sypialnię.
ps Chriss, dobrze, że nie wymontowujesz kuchenki, może jednak ci się przyda
