Elo.
Dawno nic nie pisałem, ale to nie jest tak że nic się nie dzieje, u mnie zawsze coś się dzieje

.
Co prawda z przyczyn obiektywnie niezależnych początek roku wygląda nieco inaczej niż sobie to wymarzyłem i w sumie poza jednym styczniowym wyjazdem Zbychu stoi i rdzewieje, ale za to pełną parą trwają przygotowania do tegorocznych wakacji. Jeszcze nie zdradzam jaki jest cel (będzie wątek w odpowiednim czasie) żeby nie zapeszać, ale na wyposażenie Zbycha dzisiaj wleciała dodatkowa lodówka kompresorowa Alpicool NL 25l od majfrendów.

Mała, zgrabna itp. ale elektryczna i tu pojawia się moje pytanie. Zbychu ma kwasa 180Ah pędzonego 2x100W na dachu + oczywiście codzienne doładowanie z alternatora w czasie jazdy, ale zastanawiam się czy wystarczy prądu tym bardziej, że planowana destynacja może być kapryśna pogodowo i jak temu ewentualnie zapobiec? Chodzi mi po głowie dołożyć jeszcze kolejne 100W, bo Victron może obsłużyć 75V więc mam zapas, ale chodzi mi również po głowie wymiana tych 2 setek na jeden 400-450W ale z tych 40-kilka Voltowych, które w dobrej cenie można łyknąć na OLXie. Nigdy nie miałem takiej lodówki i nie wiem jak ona się zachowuje a tym bardziej ile ciągnie prądu i jak długo trzyma temperaturę. Planuję zapełnić ją próżniowo pakowanymi i mrożonymi porcjami obiadowymi i grillowymi żeby nie marnować czasu na gotowanie i najlepiej by było jakby wystarczyło ją podłączać tylko w czasie jazdy. Niby w ciągu godziny osiąga ona -20 stopni, a przejazdy zajmą nam na pewno więcej czasu w ciągu dnia. Lodówka ma oczywiście zabezpieczenie przed rozładowaniem aku. Co lepsze i czy w ogóle warto sobie głowę zawracać czy może wystarczy tylko pociągnąć do niej porządne kable prosto z aku i zapomnieć o jej istnieniu?